2018-10-01 | Aktualności; Po godzinach

TERROR W SALI SEJMU ŚLĄSKIEGO

(Recenzja, uwaga, może zawierać spoilery)

Nie, proszę Państwa, to nie news z pierwszych stron gazet, to nie atak terrorystyczny w samym sercu kolebki śląskiego parlamentaryzmu, ale porywający spektakl teatralny wystawiany przez aktorów Teatru Śląskiego w niezwykłym anturażu Sali Sejmu Śląskiego.

Na ten magiczny wieczór zaprosiła nas Okręgowa Izba Radców Prawnych w Katowicach, a i miejsce nie było przypadkowe, bo Sala Sejmu Śląskiego oprócz walorów estetycznych zapewniała widzom niecodzienną możliwość… głosowania przy użyciu sejmowej aparatury. W tym spektaklu ostatecznym aktorem byliśmy bowiem my, publiczność, gdyż to od naszych głosów, jako „ławników” zależał los głównego (anty)bohatera – majora Luftwaffe Larsa Kocha.

Ten przystojny, postawny i zdumiewająco opanowany oficer lotnictwa zdobył się na wyczyn tak spektakularny, jak i przerażający. Jednym naciśnięciem spustu posłał na łono Abrahama 164 pasażerów  Airbusa Lufthansy i jednego terrorystę. Jak twierdził, uratował tym samym 70 tysięcy kibiców, którzy w błogiej nieświadomości dopingowali swoich ulubieńców na Allianz Arena w Monachium podczas meczu reprezentacji Niemiec i Anglii, który to stadion miał być celem zamachu terrorystycznego z wykorzystaniem rzeczonego Airbusa… Ale czy na pewno uratował?

Od początku przedstawienia miałem niepokojące poczucie, że weekend dziwnie się skurczył i oto nastał przedwcześnie zwykły dzień roboczy. Stół sędziowski zawalony aktami, pani sędzia zblazowana i mało przyjemna, sztywna pani prokurator z dość wrednym grymasem przypominającym uśmiech i spóźniony adwokat w dodatku bez togi. Wypisz, wymaluj zwykły, szary poniedziałek. Tyle że przedmiot postępowania niecodzienny. Masakra cywilów na tle zamachu terrorystycznego. Dramatyczna decyzja pilotów myśliwca, indolencja władz państwowych, całkowity paraliż decyzyjny, brak decyzji o ewakuacji stadionu, tragedia rodzinna w 164… w 165 domach. Czy wykonana „na zimno” egzekucja stu sześćdziesięciu czterech osób w celu zabicia jednego terrorysty i uratowania wypełnionego ludźmi stadionu wpisuje się w instytucję stanu wyższej konieczności? Czy można stosować statystykę i operować liczbami, gdy na jednej i drugiej szalce mierzymy ludzkie życie? Z takimi oto pytaniami musieliśmy się zmierzyć w niedzielny wieczór i zapewniam, że decyzja do podjęcia łatwa nie była. Była tym trudniejsza, im lepsze kreacje stworzyli aktorzy, od pierwszoplanowych bohaterów po drugo a nawet trzecioplanowe smaczki. Aż wreszcie sędzia zamknęła rozprawę, udzieliła głosu stronom i zarządziła głosowanie…

Nasz sąd uniewinnił majora Larsa Kocha. Osobiście nie jestem zachwycony tym rozstrzygnięciem, głosowałem „winny”, jak zresztą wiele moich koleżanek i kolegów po fachu. Nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że to właśnie głosami nieprawniczej części publiczności oficer Luftwaffe wyszedł z gmachu sądu z podniesioną głową i bez kajdanek. Z ciekawości zajrzałem na stronę poświęconą spektaklowi, gdzie można odnaleźć informację, jak głosowała publiczność na innych „salach sądowych” na świecie. Statystyka tutaj również pokazała swoje przewrotne oblicze. Wprawdzie Koch został uniewinniony w 91,7% przypadków, to jednak bezwzględna ilość głosów rozkładała się na 62,3% niewinny do 37,7% winny. U nas niewinność wielokrotnego zabójcy uznało 60% widzów. Cóż, może to znak czasu, może nasza codzienność najeżona krwawymi newsami odciska na nas większe piętno niż bylibyśmy skłonni przyznać? Jedno jest pewne, spektakl TERROR zmusza do zadania sobie trudnych i niewygodnych pytań, co już samo w sobie stanowi o sile tego przedstawienia.

Używamy Cookie

Ta strona używa cookie
zgodnie z ustawieniami
Twojej przeglądarki.
Czytaj więcej

Wyrażasz zgodę?

TAK
NIE